Przejdź do menu Przejdź do treści

Relacja świadka o tym, co się działo w Buczy

Media społecznościowe

Dzisiaj publikujemy kolejny tekst nadesłany na konkurs studentki Oleny Gordienko doktorant Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Mychajła Kotsiubynskiego w Winnicy, kierownik oddziału „Muzeum Odwagi”.

Wojna rosyjsko-ukraińska rozpoczęła się w 2014 roku aneksją Półwyspu Krymskiego i okupacją terytorium Donbasu. Wówczas Ukraina stanęła przed nowymi wyzwaniami związanymi z hybrydową wojną rosyjsko-ukraińską, naruszeniem integralności terytorialnej i suwerenności państwa, początkiem długo oczekiwanych i jednocześnie skomplikowanych procesów reformatorskich w różnych dziedzinach, niestabilnymi warunkami społecznymi, gospodarczymi i politycznymi. A następna ostra faza, która rozpoczęła się inwazją Rosji na pełną skalę na Ukrainę, całkowicie zmieniła życie ukraińskiego społeczeństwa i zaprzyjaźnionych z nim krajów.

Jak informuje agencja informacyjna „Babel”, według wiceministra spraw wewnętrznych Ukrainy Jewgienija Jenina, od początku inwazji na dużą skalę Rosjanie przeprowadzili 17 314 ataków na obiekty cywilne na Ukrainie i około 300 na wojskowe [1]. Na tym tle szczególnie dotkliwa jest kwestia polityki humanitarnej, a w szczególności polityki tożsamości narodowej. W związku z tym pracownicy Winnickiego Obwodowego Muzeum Krajoznawczego pracuje obecnie nad stworzeniem ekspozycji dla nowej odrębnej jednostki – „Muzeum Odwagi”, która będzie opowiadać w szczególności o wydarzeniach z ostatniego rosyjsko-ukraińskiego wojny i losach tych ludzi, którzy wpadli w jej tygiel. Jedną z głównych funkcji społecznych muzeum jako instytucji społeczno-kulturalnej jest niewątpliwie funkcja zachowania pamięci. Znaczenia pamięci jaką zachowa muzeum, przyczyniają się do tworzenia i aktualizacji pamięci zbiorowej, która jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. W związku z tragedią jaką doświadcza ludność cywilna, głównym zadaniem zespołu muzealnego jest dokumentacja „na gorąco” informacji o wojnie rosyjsko-ukraińskiej, a także zebranie bazy tematycznej, która w przyszłości stanie się materiał ekspozycyjny przyszłego muzeum. Realizując to zadanie, pracownicy muzeum utrwalają ustne zeznania naocznych świadków. Wśród rozmówców są wolontariusze, kapelani, przymusowi migranci, żołnierze, weterani, krewni poległych obrońców, a zwłaszcza ukraińska młodzież.

Jednym z respondentów był 17-letni Ołeksandr (imię respondenta zostało zmienione ze względów bezpieczeństwa), pochodzący z Ługańska, który w 2019 roku został zmuszony do opuszczenia rodzinnego miasta ze względu na jego okupację i przeniósł się do miasta Bucza (Obwód Kijowski). Po inwazji na pełną skalę 24 lutego 2022 roku on i jego rodzina zostali zmuszeni do ucieczki przed wojną do miasta Winnica. Jego historia trafnie odzwierciedla życie pod okupacją podczas obu ostrych faz wojny rosyjsko-ukraińskiej w 2014 i 2022 roku. Dlatego publikujemy ją w ramach tej pracy. Dziadek Aleksandra pochodzi z Kubania (Krasnodar). Do Ługańska przyjechał na studia i do pracy, gdzie poznał babcię Aleksandra (pochodzącą z Charkowa). Jego matka i ojciec, podobnie jak on, urodzili się w Ługańsku. W 2014 roku, kiedy wybuchła wojna rosyjsko-ukraińska i Ługańsk znalazł się pod okupacją, Ołeksandr miał 9 lat. „Pamiętam, że widziałem w telewizji, jak odbywa się rewolucja godności, że nasz prezydent uciekł. Nie mogłem zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Bandyci chodzili po ulicach, chcieli „obalić rząd” – wspomina chłopiec [2]. Mimo że w rodzinie zawsze były uczucia patriotyczno-ukraińskie, rodzice Aleksandra zdecydowali się zostać z kilku powodów. Po pierwsze, byli pewni, że wszystko jakoś się rozwiąże, bo nie wierzyli, że sąsiednie państwo jest zdolne do agresji. Po drugie, brak mieszkania i możliwości finansowych na utrzymanie rodziny uniemożliwiał im przeprowadzkę. W ten sposób rodzina Aleksandra żyła pod okupacją przez 5 lat. Chłopiec i jego rodzice zostali zmuszeni do zamieszkania z dziadkiem w prywatnym domu, ponieważ w ich mieszkaniu nie było wody ani prądu, a mieszkali na ostatnim piętrze.

W końcu w 2019 roku rodzina sprzedała dom i przeprowadziła się do Buczy. „W tym czasie (przed przeprowadzką- przyp. autor) tablice rejestracyjne samochodów były już zmieniane na rosyjskie, wydawano paszporty pseudorepublik… Ludzie tam, można powiedzieć, mają potrójne obywatelstwo: „LNR”, Federacji Rosyjskiej i Ukraińskie…, – komentuje Ołeksandr, – …milczałem, nie rozmawiałem o polityce… Nie dzieliłem się swoim zdaniem, bo zrozumiałem czego nie można powiedzieć. Bo możesz pożegnać się ze swoim życiem, albo iść do piwnicy, gdzie będą cię tylko torturować…” [2]. Nie mówił nic nawet do kolegów z klasy, gdyż bał się, że rówieśnicy powiedzą o tym rodzicom, którzy z kolei zgłoszą skargę do lokalnej administracji. Kiedy Oleksandr uczył się w czwartej klasie, nosił kurtkę zimową, której elementem były dwie wstążki: turkusowa i żółta, przez co koledzy z klasy szydzili z niego, mówili, że to ukraińska flaga. Oleksandr musiał się usprawiedliwiać, ale incydent rozwiązał się z czasem. Przed okupacją matka Aleksandra uczyła języka ukraińskiego w miejscowej placówce oświatowej, a w 2014 roku zrezygnowała z pracy, bo nie chciała pracować dla władz okupacyjnych, zwłaszcza że język ukraiński był aktywnie potępiany. Jednak czytano ją w szkole, podobnie jak literaturę ukraińską. Lekcje z tych przedmiotów odbywały się raz w tygodniu i wywoływały nieustanne oburzenie uczniów: „Dzieci w moim wieku… jeszcze rozumiały [ukraiński język – autor], bo uczyły się pod władzą ukraińską… ale już młodsze dzieci, które mają 4- 5 lat młodsza ode mnie…, przyszła i powiedziała: „Co mam studiować? To jest jak język Bandery” [2]. A kiedy rodzina Ołeksandra miała opuścić Ługańsk, szkoła otrzymała polecenie, aby wszyscy nauczyciele języka i literatury ukraińskiej ponownie uczyli tylko rosyjskiego.

Po przybyciu do Buczy życie zmieniło się na lepsze, stało się znacznie spokojniejsze, ponieważ mama, ojciec i dziadek Aleksandra przeprowadzili się do pogodnego miasta. I tak było do 24 lutego 2022 roku. Ponieważ Ołeksandr mieszkał w mieszkaniu, którego okna wychodziły na lotnisko Gostomel, patrzył, jak strzelają do niego rosyjskie helikoptery. „Wyglądamy przez okno i widzieliśmy, że lata około 50 helikopterów, latają i latają i nigdy się nie kończą. Nasi zestrzelili ich kilka z broni ręcznej… było dużo dymu, a potem codziennie coś latało, strzelało… – wspomina chłopiec. – Widziałem wszystko od pierwszego dnia, a w Buczy zostaliśmy do około 14 dnia wojny, a potem zdecydowaliśmy, że trzeba wyjeżdżać” [2].

Po inwazji na pełną skalę, kiedy Bucza była jeszcze pod kontrolą wojsk ukraińskich, ludzie masowo kupowali produkty, a w sklepach i supermarketach były ogromne kolejki.

„Siedzieliśmy w domu i jechały rosyjskie pojazdy. Dosłownie 500 m od naszego domu biegnie główna droga wzdłuż lasu – „Wokzalna”… aż do granicy z Irpieniem. A nasi nie atakowali, po prostu puścili ten sprzęt przez całe miasto i prawie na granicy z Irpinem ich całkowicie zniszczyli zbombardowaniem – dużą kolumne… I wróciliśmy tam na jakieś 3-4 dni. Gdzieś przy ulicy Wokzalnej jest szkoła, w której pracuje moja mama. Postanowiliśmy tam pojechać, odebrać jedzenie, które mama zostawiła, zjeść coś po pracy i zobaczyć, co tam w ogóle się dzieje: wszystko było tylko w popiołach, domy były bardzo zniszczone, było dużo zniszczonego rosyjskiego sprzętu, tam walały się takie rzeczy jak te racje żywnościowe „Armia Rosji”. Do tego czasu wszystkie ciała zostały już usunięte, dzięki Bogu” [2].

Ołeksandr powiedział, że około ósmego dnia zorientowali się, że w mieście nie ma już ukraińskich wojsk. Wyjeżdżając ze swojej dzielnicy zobaczyli rosyjski czołg, którego działo było wycelowane w drogę, którą przebiegał on z rodziną, bo w pobliskim domu byli ludzie u których można było coś przygotować do jedzenia, można było zagotować wodę i coś ugotować, np. kaszę. W domu Aleksandra nie było wówczas wody i prądu. Raz lub dwa razy dziennie włączali telefony komórkowe, aby zobaczyć, co się dzieje. Młody człowiek ładował telefon u kolegi, który miał generator. Czasami gotował u niego wodę na herbatę. Oleksandr mówi, że herbatę zwykle wrzucano do zimnej wody, moczono przez 2-3 godziny, a następnie dodawano do niej cukier. Spożywali głównie herbaty owocowe, oszczędzali żywność, bo jej brakowało. „…na początku sklepy były otwarte, jeszcze coś kupowaliśmy: konserwy, kasze. A potem zaczęli je rabować – Rosjanie – i już zrozumieliśmy, że nie możemy nigdzie kupić jedzenia, nie możemy nic zrobić. A gotować – tylko raz dzienni, bo strach wyjść na pole… Bo tam cały czas stoi rosyjski czołg i rozumiem, że jak teraz wyjdę szukać jedzenia to mnie po prostu zabije.. A może po prostu przyleci pocisk…” [2].

Młody człowiek dodaje, że on i jego rodzina zasłaniali okna ciemnymi prześcieradłami, kocami i kartonami, bo rozumieli, że kiedy na polu robi się ciemno, okupanci widzą światło latarek.

„Rosjanie chodzili do domów, do dzielnicy domków jednorodzinnych, po prostu niszczyli telefony i karty SIM, żeby ich nie filmowano. Widziałem duży rosyjski konwój przejeżdżający obok domu. I natychmiast poinformowałem o tym Siły Zbrojne Ukrainy. Zrozumiałem, że za filmy tej treści [w telefonie – autor]”, za stanowiska proukraińskie, naprawdę mogą przyjść do domu, i nawet nie zniszczyć telefon czy „dać po zębach”, ale po prostu zabić. A na dodatek u mnie w pokoju na ścianie wisi duża ukraińska flaga…”- zaznaczył młody chłopak[2].

Ojciec Ołeksandra „łapał” internet na balkonie mieszkania i zobaczył, że uzgodnili „zielony korytarz” z rejonu Kijowa, którym będą jeździły autobusy, a do konwoju można było dołączyć z własnym pojazdem: „Początkowo myśleliśmy, żeby pojechać autobusem, ale tam mogły pojechać tylko kobiety i dzieci. Moja rodzina składa się ze mnie, mojej mamy, mojego ojca i mojego dziadka, i zdecydowaliśmy, że moja mama i ja nie pojedziemy osobno. Tylko razem. Nie ma opcji, żeby tam zostać: albo cię zabiją, albo umrzesz z głodu…” [2]. Po wyczyszczeniu pamięci telefonów i skasowaniu portali społecznościowych rodzina Aleksandra opuściła okupowaną Bucze. Przyjaciółka mamy zaprosiła ich do domu i obiecała pomoc w znalezieniu mieszkania, tak więc Oleksandr wraz z rodziną trafił do Winnicy, gdzie aktywnie zaangażował się w działalność wolontariacką. Obecnie obwód kijowski został oswobodzony od okupantów, a chłopiec i jego rodzina wrócili do Buczy. Jego ojciec dziś broni swojej ojczyzny w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy.

Historia opowiedziana przez 17-letniego chłopca ma duże znaczenie w skali lokalnej i globalnej. Takie mikrohistorie staną się docelowo bazą źródłową do dalszych badań historycznych i stworzą podstawę pamięci zbiorowej naszego narodu, a także pomogą w analizie codzienności ludności cywilnej, a w szczególności młodzieży w czasie wojny. Ujawniają się w tej historii różne problemy, które społeczeństwo ukraińskie będzie musiało jeszcze rozwiązać. Wśród nich jest integracja terytoriów okupowanych i ich ludności ze współczesnym społeczeństwem ukraińskim, które w ciągu ośmiu lat wojny rosyjsko-ukraińskiej przeszło istotne przemiany. Tożsamość narodowa i samoświadomość uległy przemianom, obserwuje się znaczną dynamikę w kształtowaniu się ukraińskiego narodu politycznego. I ten proces wciąż trwa, a publikowanie takich zapisów za pomocą środków komunikacji muzealnej pozwala na personalizację najnowszej historii, wizualne zademonstrowanie szerokiej publiczności konsekwencji agresywnych działań Federacji Rosyjskiej, a także opowiedzenie o jej zbrodniach przeciwko narodowi ukraińskiemu i całej ludzkości.

Bibliografia:

  1. A. Chołodnowa. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych: Od początku wojny Rosjanie przeprowadzili ponad 17 tys. uderzeń na cele cywilne na Ukrainie i około 300 na cele wojskowe. URL: https://cutt.ly/NL2o4RN (data dostępu: 20.07.2022).
  2. Wywiady z uchodźcami wewnętrznymi // Archiwum wideo oddzielnego oddziału „Muzeum Odwagi” Winnickiego Obwodowego Muzeum Krajoznawczego. – Winnica, 2022.

Tłumaczył: dr Mateusz Kamionka

Aktualności