Przejdź do menu Przejdź do treści

Chara Debukina:Dzwonek

Media społecznościowe

Anka siedziała na ławce w parku niedaleko Filharmonii Pomorskiej. Niedziela zalewała miasto słońcem. Dziewczyna generalnie lubiła pogodę w Polsce, szczególnie tutaj, w Bydgoszczy – przypominała taką, jaka zwykle jest w jej domu, nad Morzem Czarnym, w rejonie Chersonia. Często spacerowała po mieście, czasem łapała zapach domu i wtedy nie mogła się nim nasycić – tak znajomy, lekko słony i świeży, że zawsze wdychała go długo i do pełna. Gdy wiatr rozwiewał zapachy i wspomnienia, Anka momentalnie odzyskiwała świadomość, gdzie jest i kim jest.
Dziś jej myśli nie były tak dobre jak pogoda. Rok. Dzisiaj minął rok. Rok życia. Skradziony. Jej. Każdemu Ukraińcowi. Martwemu, żywemu, nienarodzonemu. Ale też rok podarowany. Bo wiele osób zostało uratowanych i dostało szansę na nowe życie tutaj, w Polsce. Jednak dwudziestopięcioletnia Anka nie wiedziała, czy ten rok to dar, czy przekleństwo. Wczoraj myślała o otwarciu swojej kwiaciarni. A dziś przypomniała sobie, że wszystkie jej kwiaty zwiędły prawie rok temu, kiedy w kwietniu zamknęła drzwi swojego sklepu i wyjechała spod okupacji. Wczoraj mówiła płynnie po polsku o swoich ulubionych polskich produktach, a dziś przypomniała sobie, że najsmaczniejsze pomidory są w ogródku jej mamy. Wczoraj była tu. Dziś tam.
– Ale jak długo jeszcze, Panie? – nie zauważyła, że zadała to pytanie na głos.
– Też często sobie zadaję to pytanie – powiedziała kobieta na pobliskiej ławce.
– Przepraszam – powiedziała zawstydzonym głosem Anka.
– Mówisz o tym, kiedy skończy się wojna?
– Tak… – zdziwiła się, a jej duże zielone oczy zrobiły się jeszcze większe.

Wysoka kobieta, wyglądająca na czterdzieści pięć lat, z krótkimi blond włosami wstała z ławki i podeszła do Anki. Ściągnęła długą szarą puchową kurtkę i usiadła obok niej.
– Astrologowie mówią, że koniec nadejdzie wkrótce – powiedziała energicznie kobieta.
– Nie słucham tego – powiedziała Anka.
– Dobrze robisz. Nie żyj nadzieją – uśmiechnęła się kobieta. – Tak jak ja.
– Skąd pani jest?
– Z Charkowa. Wyjechałam trzy dni po rozpoczęciu wojny, gdy zobaczyłam w oddali ze swoich okien na dziewiątym piętrze konwój pojazdów, jadący przez miasto od strony granicy.
– Straszne – przerwała Anka.
Nie widziała takich konwojów i rzadko spotykała rosyjskich żołnierzy, ponieważ jej miasto było małe i dalekie od działań wojennych.
– Było strasznie, tak. Ale teraz jest spokojniej – nasi chłopcy z obrony przeciwlotniczej mają sokole oko. Dlatego myślę o powrocie.
– Co będzie pani robić?
– Tak samo jak przed wojną – będę piec ciasta na zamówienie. Przyjaciele w Charkowie mówią, że tam nie czuć teraz atmosfery świąt, więc potrzebują mojej pomocy – kobieta opuściła nieco okulary i mrugnęła.
– A ja jestem z okolic Chersonia, który jest okupowany. Więc nie wiem, kiedy będę mogła wrócić. Czy kiedykolwiek będę mogła – powiedziała w zamyśleniu Anka – Nie wiem nawet, czy powinnam wracać, czy jednak zostać – dodała.
– Dlaczego?
– Tutaj wciąż jestem obca. Ale tam już też obca. No i sam fakt – jestem tutaj.
– Gdybyś wierzyła astrologom, nie uprawiałabyś takiej filozofii – zażartowała kobieta. – Czym się zajmujesz?
– Florystyką. Chcesz, żebym pokazała ci moje bukiety? To jest moja pasja.
Kobieta skinęła głową. Anka odblokowała telefon i weszła do galerii. Miała tam zdjęcia swoich prac – całe portfolio!
– Lubię takie! Co to jest?
– Eustoma – uśmiechnęła się Anka. – Mój ulubiony kwiat.
Kobieta zobaczyła, z jaką czułością Anka opowiadała o kwiatach, więc powiedziała:
– Chcesz porady? Żyj tu i teraz.
– Dużo o tym myślałam…

– Zróbmy tak! – przerwała. – Jeśli jutro wojna się nie skończy, złóż wniosek o wsparcie dla przedsiębiorców – wiem, że program jest nadal aktywny – i otwórz tu, w Bydgoszczy, kwiaciarnię.
Anka nie lubiła pochopnych obietnic, ale rok życia w nieznanym ją zmęczył i jedyne, czego teraz pragnęła, to znak, który pomógłby jej podnieść się i stanąć twardo na nogach.
Myślała przez pięć sekund i wyrzuciła ostro:
– Umowa stoi!
Kobieta przeciągnęła się z uśmiechem i pewnie, jakby wiedziała, że jutro nic się nie zmieni, powiedziała: – Otwórz!, a po chwili dodała, że już jej czas.
– Ok. Swoją drogą, jak wrócę, to zamówię u ciebie tort – powiedziała w końcu Anka.
Kobieta wstała z ławki i odpowiedziała:
– Jak wrócę, wpadnę po kwiaty.
Są takie różne. I takie jednakowe. Jedna z północno-wschodniej Ukrainy, druga z południa. Jedna zostaje, druga wyjeżdża. Obie budują nowe życie na gruzach starego.
Anka długo siedziała na ławce i myślała o swoim sklepie: jaki będzie, jak go nazwie, kto będzie do niej przychodził po kwiaty i ile świąt upiększy swoimi bukietami. Gdyby słuchała astrologów, na pewno usłyszałaby, że czekają ją ogromne, ale pozytywne zmiany. Ale i bez nich już wiedziała, że wszystko się ułoży. Zdecydowała, że nie będzie już hamować życia, wątpić i czekać.
Wstała, poprawiła czapkę i ruszyła w stronę domu, bo, choć słońce nadal rozświetlało miasto, stopy już trochę jej zmarzły. Starała się tego nie zauważać, ciesząc się dniem. Bydgoska zima jest naprawdę cudowna – słońce świeci tak, że mruży oczy, mróz gryzie w policzki a świeże powietrze kłuje w nos. „Kwiaty nie zamarzną” – pomyślała i wyjęła telefon, który wibrował w jej kieszeni.
– Halo, mamo? Nareszcie znowu masz połączenie! Muszę ci coś powiedzieć – powiedziała szybko Anka.
– Córeczko… Wojna się skończyła!

Serdecznie polecamy tę pasjonującą lekturę, którą można tutaj pobrać w całości.

Aktualności